Recent Posts

Katowice

Katowice

Od poniedziałku jestem już w Katowicach. Wejście ciężkie jak zawsze. Przy wejściu lekarz wymienia Nam skutki uboczne. To nie jest najgorsze, bo ja sobie zdaję z nich sprawę. Na przykład, że nie będę mogła (BYĆ MOŻE) mieć dzieci i godzę się z tym. Najbardziej ściskające 

Mtv Cribs

Mtv Cribs

Witam. Tak wiem, że outfit mam przedni! Dalej zapraszam do jadalni, jedzonko jest bez kitu OKEJ! Jak na szpitale no wiadomo. Za rozsuwanymi drzwiami, oczarowuje nas wypasiona toaleta! Z (uwaga) podgrzewaną podłogą, WYPAS.   Garderoba plus spiżarnia. W workach swieżo wyjęte z oczyszczalni bakterii ubrania. 

To jeszcze nie koniec

To jeszcze nie koniec

Moje prawdziwe białe, to znaczy blade oblicze.

14438872_1069085953187628_1279526050_o

Dla mnie ta choroba jest złożona z 3 etapów

1. Chemia, która wybija komórki rakowe, a potem utrzymuje „czystość”.

2.Przeszczep,czyli chemia wysysająca ze mnie wszystko do cna. Następnie wlanie we mnie szpiku od mojego SUPERKTOSIA.

3.Regeneracja domowa, czyli pilnowanie mnie jakbym była 5 latką do tego z listą rzeczy, których nie mogę jeść. Jedzenie to dla mnie największy ból jaki widać.

Jestem w tej chwili przed etapem 2 i myślę, że on jest najbardziej przerażający. Jednak nie jest to strach. Bardziej przypomina stresik. Wydaję mi się, że chodzi o poznawanie nowych pielęgniarek, lekarzy i nowego miejsca. Tak samo miałam przed 1 etapem, wiec będzie dobrze. Mam nadzieję, że tam też mnie polubią! I mam nadzieję, że tutaj mnie lubili, haha. Przyjęcie w Katowicach mam 3.10, jedziemy dzień wcześniej pokazać moją śliczną  łysinkę rodzince, bo mieszka niedaleko. Przeszczep planowany jest na 17-18. Podczas rozmowy z Panem, który mnie informował o terminie. Pan się śmiał, że ma nadzieję że cały ten proces tak gładko przejdzie jak ta rozmowa. Też mam taką nadzieję i pozdrawiam serdecznie :). To, że rozmowa przeszła bez żadnych pytań zawdzięczam mojej kochanej współlokatorce, która w dalszym ciągu przeciera mi szlaki. Moje życie to ciągnący się fart! W każdym razie po skończonej rozmowie, siadłam i zaczęłam płakać. Nie było to histerycznie wydzieranie się. Po prostu zwykłe łzy, bo dopiero kiedy dostajesz telefon, myśl o przeszczepie do Ciebie dochodzi. Tak jak to, że mam białaczkę. Czasami staję przed lustrem i patrzę na siebie. Potem myślę o tym, że nie mogę zjeść świeżej, soczystej gruszki. Tak, jedzenie. I wtedy dochodzi do mnie, że mam białaczkę. Nie, nie mam ochoty rzucić się z 8 piętra. Tylko podchodzę do mamy i mówię jej „Mamo ja mam raka”. WOW, szybko zdałam sobie z tego sprawę! Trudno w to uwierzyć, bo to nie spotyka jakieś osoby z drugiego końca świata, której się współczuje i przesyła pieniądze, a za jakiś czas zapomina. To nagle spotyka kogoś, kogo znamy, lubimy, kochamy, chcemy poślubić ;))). I do tego pisze o tym na blogu, spamuje zdjęciami i nie da o sobie zapomnieć. Taak to jaa. Jednak i ja i moja rodzina wiemy, że choruję i jeszcze trochę tej drogi przed nami, ale żyjemy dalej. Wyjeżdżamy na działkę, wychodzimy na spacery i dużo, dużo się śmiejemy, bo to najlepszy lek na wszystko. Każdemu życzę żeby odnalazł w sobie siłę, aby mieć takie podejście. Cieszyć się życiem i być dobrym człowiekiem dla innych. Nie przejmować się tak bardzo śmiertelną chorobą, bo nie chce Was dobijać, ale WSZYSCY kiedyś umrzemy!

A i będzie coś super, to znaczy super dla mnie. I jak dodam następny post to zobaczymy czy też takie super dla Was.

Tak jak pisałam wyjeżdżamy na działkę.

14501976_1074312005998356_1102867523_n 14509157_1074311992665024_1819027527_n 14463748_1074311925998364_653148835_n-1

FACEPALM

FACEPALM

Taką miałam minę po tym, jak przedwczoraj nowa współlokatorka odwaliła nam numer roku. Jeszcze wczoraj rano pielęgniarki rozmawiały o tym, a jedna szczerze powiedziała, że takiego ewenementu jeszcze nie miały. Co się stało? Nie powiem, nie chcę nikomu robić problemów. Mam nadzieję, że to zrozumiecie. 

Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło

Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło

Ironia losu post o kolejnych nieprzyjemnościach związanych z chemia, muszę pisać wtedy kiedy czuję ŚWIETNIE! Chociaż może to i dobrze. Beznadziejne po chemii jest to, że w sumie nie wiadomo co Ci się stanie haha. Za pierwszym razem miałam zapalenie w buzi. Za drugim ciężej 

Dziękuję śmiertelnej chorobie?!

Dziękuję śmiertelnej chorobie?!

20160825_105610

Trudno jest pisać o tym za co jest się wdzięcznym chorobie, akurat w gorszy dzień. Dlatego nie oszczędzę jej również następnego posta z WADAMI! Jednak jak się powiedziało A, trzeba powiedzieć B, dlatego na chwile zapominam o tym co dziś i wczoraj było brzydkie. Zagłębiam się w głowę i od razu widzę pozytywy innych dni. Żeby było łatwiej wypiszmy w punktach:

Dzięki mojej chorobie dużo ludzi poszło się przebadać, zarejestrować jako dawcy i oddać krew! (DZIĘKUJĘ)

Dzięki mojej chorobie poznałam wspaniałych lekarzy za równo na Kraśnickich jak i na Staszica. I mnóstwo świetnych pielęgniarek, których imion nigdy nie mogę spamiętać.. Ale świetnie się nami opiekują i są cudowne mimo długich godzin na nogach.

Dzięki mojej chorobie poznałam również inne onkoludki, z którymi na pewno utrzymam kontakt, bo są cudownymi i wspierającymi osobami.

Dzięki mojej chorobie poznałam różne osoby na fb lub instagramie, które do mnie napisały i jak tylko będę mogła to pojadę na wycieczkę do Nysy do najfajniejszych bliźniaczek !

Dzięki mojej chorobie dowiedziałam się, że jestem tak naprawdę MEGA pozytywną osobą i mam w sobie bardzo dużo energii. Jak ja mogłam tego wcześniej nie zauważyć ?!

Dzięki mojej chorobie mam czas na rozwijanie różnych zajawek, które zawsze odkładałam na później. Szydełkowanie, język włoski, muzyka, blog.

Dzięki mojej chorobie zmieniłam na lepsze swój charakter. W końcu nauczyłam się tego, że mam swoje zdanie i mogę je wypowiedzieć. Jestem gotowa na hejterów, ponieważ to też taki rak tylko w internecie. Poradziłam sobie z rakiem w szpiku, internetowy może mi  naskoczyć!

Dzięki mojej chorobie zdałam sobie sprawę jak ważna jest dla mnie rodzina, przyjaciele i druga połówka. Jak wiele mam koło siebie osób, które mnie zawsze wesprą i jak trzeba przyniosą szarlotkę albo białą czekoladę na białe krwinki!

I jestem wdzięczna jej za to, że tak naprawdę dopiero teraz mogę normalnie żyć, bo wiem jakie to życie jest delikatne i kruche. Nie warto się sprzeczać o głupoty i być upartym. Teraz siedzę i śmieję się z siebie przypominając różne sytuacje i myślę „HAHA JAKA JA BYŁAM GLUPIA”, teraz już będę mądra. Obiecuję!

Jestem łysa

Jestem łysa

U facetów normalka, ale kiedy ktoś widzi łysą dziewczynę. Szok, szok, szok. Niektóre dziewczyny mają taki image, a niektóre są po prostu chore jak ja i nie z własnej woli musiały się pozbyć włosów. A ludziska się patrzą. Mi to nie przeszkadza, bo nawet tego 

Szczęściara

Szczęściara

Wczoraj rano wróciłam do szpitala, miałam pobrany szpik do badań i ponownie spotkałam się ze swoja ulubioną współlokatorką. I tak sobie wczoraj wieczorem stwierdziłam jak cudowne jest moje życie. Mam wspaniałą, pozytywną rodzinkę. Najlepszego chłopaka na świecie, z którym jak widać przetrwamy wszystko. I świetnych 

Od początku

Od początku

 

Późno, bo mimo że 2 chemia była słaba i ze mną było wszystko dobrze. Szare komórki nie działały zbyt dobrze. Jakaś dziewczyna prosiła mnie o napisanie o tym jak to było od początku, więc choroba zaczęła się jakoś na początku maja. Banalnie powiększony migdałek, więc go zbagatelizowałam. Po tym powiększone węzły chłonne z jednej strony, które przesądziły o pójściu do lekarza. Pierwszą diagnozą było jakieś zapalenie, ale pani doktor nalegała również na zrobienie badań czy mam mononukleozę. Niestety, to nie było to. Wtedy dostałam antybiotyki na chwilę pomogły, węzły się delikatnie zmniejszyły. Ja też czułam się lepiej, przez tydzień może dwa. Węzły znowu spuchły po jednej i drugiej stronie szyi, a potem jeszcze z tyłu. Ponowna wizyta u lekarza tym razem wyszłam ze skierowaniem do laryngologa. Dostałam się na wizytę w szpitalu na kraśnickich.  Tam poznałam 2 cudowne kobiety ! Panie doktor, które się mną zaopiekowały i nie dały zrobić krzywdy. Do tej pory mamy kontakt, coś wspaniałego. Zabieg wycięcia kawałka węzła chłonnego do badań 3 dni leżenia i do domu. W sumie, ja nie wiedziałam co się dzieje. Rodzice słyszeli pogłoski o chłoniaku, ale nie chcieli mnie denerwować. Dowiedziałam się o tym dopiero później i wtedy już wiedziałam, dlaczego po zwykłym zabiegu Tata się ze mną obchodził jak z jajkiem. Ja zostałam tylko powiadomiona o tym, że małe ilości leukocytów mogą być spowodowane leukopenią. Tylko, że liczyłam na zwykłą infekcje. Hehe no, ale cóż. W czwartek w 3 tygodniu po zabiegu Mama wróciła do domu i wtedy też na wieczór poczułam ucisk w klatce. Sprawdziliśmy puls wyszło 120, to nie dobrze. Rano puls sie utrzymywał, więc przeszłam się do lekarza rodzinnego. Jedna tabletka na spowolnienie, słabo podziałała. Druga na uspokojenie i skierowanie do szpitala. Wracam spokojnie do domu dzwonie do Mamuśki, ze mam skierowanie. Ok, ale Mama ma do innego szpitala, Tata zaraz po mnie będzie. No dobra, to czekam. Jedziemy, patrzę hematoonkologia i transplantacja szpiku, ale dalej myślę, że chodzi o za wysoki puls. Wchodzimy ja wciskam doktorowi ekg. Robią mi badania krwi, okej. Siadamy, czekamy, a ja dalej myślę, że jestem tam przez zbyt wysoki puls. W końcu w jakiś sposób z rozmowy wychodzi, że są już moje wyniki węzła. Oczywiście dalej nie połączyłam do końca faktów. Te tabletki naprawdę były mocne ! I wtedy do siebie poprosił nas lekarza, a resztę opisałam już w poście ….. http://fashianne.blogspot.com/2016/07/troche-sie-teraz-zmieni.html?m=1 A i trzymajcie kciuki !

Chemia, chemia i po chemii

Chemia, chemia i po chemii

Chemia trwała u mnie 7 dni. Ogólnie nic specjalnego, trochę zmęczenia i już. Ważne żeby pić dużo wody to jest około 3 litrów dziennie. Także dnie zlatywały na podłączaniu do kroplówek (chemii), co 5 minutowych przechadzkach do toalety i jedzeniu. W między czasie odwiedziny bliskich,