Miesiąc: marzec 2019

Szkolenia miękkie Part I

Szkolenia miękkie Part I

Te szkolenia wiele mnie nauczyły. I bardzo pozytywnie zaskoczyły, bo uważałam się za osobę przestraszoną i skrytą. Serio, serio. Często w sytuacjach stresujących nie wiem co powiedzieć, chichoczę i chodzę jak wariatka. Kiedyś dawałam wywiad przez telefon, gdybym wtedy miała opaskę sportową pewnie wyrobiłabym dniówkę! 

Spacer po Lublinie

Spacer po Lublinie

Kolejny spacer i kolejne km za nami. Tym razem krokomierz wyliczył ok 5 km. Jak na mnie to sporo. Nawisem mówiąc na urodziny załatwiam sobie takie cudeńko jak xiaomi band 3 i tez będę miała liczone kroki. I sen. I jest wodoodporne :D. Zawsze zapominam 

Rozmowa z dawca

Rozmowa z dawca

Na instagramie poprosiłam Was o pytania do dawcy. Odezwało się trochę osób w tym dawczyni Emilia, która zgodziła się rozwiać Wasze wątpliwości.

Głównym pytaniem było czy to boli, odpowiedź była prosta NIE:” Nie, nie boli. Wbijają igłę jak przy pobieraniu krwi i się siedzi. Ja nie mam problemu z igłami, więc dla mnie to było kompletnie bezbolesne” napisała dzielna dawczyni Emilia.

Drugie pytanie dotyczyło intencji, co skłoniło ją do zarejestrowania się w fundacji DKMS jako potencjalny dawca i w końcu oddania szpiku. Czy była to chęć pomocy czy może bodziec z zewnątrz w postaci choroby kogoś bliskiego. Emilia napisała:”Ogólnie zawsze chciałam pomagać, oddać krew i zarejestrować się jako dawca, ale szczerze przyznam że byłam zbyt leniwa. Któregoś dnia na pierwszym roku studiów DKMS zorganizowało u mnie na uczelni akcje. Uznałam to za znak i postanowiłam się zarejestrować.”

Trzecie pytanie jest o to jak przebiega cała procedura po dostaniu telefonu z fundacji. Ona opisała ją w ten sposób:” Na początku dzwonią i wszystko szczegółowo tłumaczą. Mówią o szpitalach z jakimi współpracują, pytają o zgodę na ewentualne pobranie szpiku z talerza kości biodrowej. Odpowiadają na wszystkie pytania. Potem kierują na szczegółowe badania krwi, aby sprawdzić czy nie ma jakichś przeciwwskazań. Po całej tej procedurze, jeśli wszystko jest w porządku i zostaje ustalony termin. Dostaje się NEUPOGEN, który ma powielić komórki macierzyste. Parę dni przed zabiegiem pobierania, trzeba sobie robić zastrzyki rano i wieczorem. W szpitalu to trwa dość krótko, ale to jest zależne od człowieka. Z tego względu, że ja jestem drobna to nie mogli ustawić zbyt szybkiego przepływu, więc spędziłam 6h na fotelu. Dodatkowo okazało się, że zebrali za mało komórek, więc musiałam się zgłosić kolejnego dnia na jeszcze 5h. To wygląda jak zwykłe oddawanie krwi, siedzi się i tyle. Zwykle jest tam telewizor, przynajmniej tam gdzie ja byłam, więc czas mijał bardzo szybko.”

Zapytałam też czy te zastrzyki powodowały jakieś skutki uboczne. Odpowiedź była przecząca:”Nie odczuwałam żadnych dolegliwości. Fakt faktem każdy zastrzyk bolał, ale poza tym nic się nie działo.”

Kolejne pytanie było o samopoczucie po pobraniu , czy były jakieś skutki uboczne i czy długo dochodziła do siebie. Emilia napisała:”Samopoczucie mi się nie pogorszyło może też dlatego, że docierał do mnie fakt że właśnie dałam komuś najlepszy prezent jaki mogłam dać. POWIEM CI, ŻE TO TAK WSPANIAŁE UCZUCIE, ŻE NIE JESTEM W STANIE GO OPISAĆ. Jeżeli chodzi o skutki uboczne po pobraniu to przez około tydzień byłam osłabiona, szybko się męczyłam. To był tylko tydzień potem wszystko wróciło do normy. Poza tym fundacja po miesiącu zleca badania, aby sprawdzić czy wszystko wróciło do normy . Pamiętam, że co ileś miesięcy się je robi.”

Z tego co napisała wynikło moje następne pytanie o to czy fundacja dostatecznie o nią zadbała. Odpisała:” Tak, przez cały czas od pierwszego telefonu. Później przy samym pobraniu nawet dają inny numer, gdyby coś się działo to można i w środku nocy dzwonić.”

Za całość fundacja zwraca koszty. Przejazd, hotel itd.

Kiedy jej dziękowałam napisała mi:” Ja serdecznie polecam wszystkim. Nic się nie traci, nie ma żadnych zagrożeń, a można dać komuś coś bezcennego – szansę na nowe życie.”